| Źródło: foto: pixabay.com
Pracownicy ZUSu podgladają ludzi na Facebooku
Jeśli jednak te wczasy zbiegły się "przypadkowo" z terminem zwolnienia lekarskiego, to problemy gotowe.
Takie zdjęcie z Facebooka zrobione w egzotycznej krainie podczas zwolnienia lekarskiego może doprowadzić do wszczęcia postępowania wyjaśniającego, a w konsekwencji do odebrania prawa do zasiłku chorobowego. Hanna Perło, dyrektor departamentu zasiłków w centrali ZUS otwarcie przyznała, że jej urzędnicy często analizują aktywność w mediach społecznościowych. – Badamy w jaki sposób chorzy wykorzystują ze zwolnienia z pracy – czy zgodnie z zaleceniami lekarza kurują się w domu, czy wykorzystują zwolnienie jako dodatkowy urlop – dodała pani dyrektor.
Zresztą, ZUS ,,czepia,, się nie tylko wyjazdów na wczasy. Jeśli podczas przebywania na L4 ktoś pójdzie np. się na koncert i niewinną fotkę umieścicie na swoim profilu, możecie sobie narobić kłopotów. Wprawdzie Sąd Najwyższy w swoim orzeczeniu stanął po stronie osoby, która podczas zwolnienia lekarskiego wyjechała do Egiptu, bo sędziowie uznali, że tamtejszy klimat mógł się przyczynić się do szybszego powrotu do zdrowia. Mimo to ZUS, choć przyjął do wiadomości sądowe orzeczenie traktuje kwestię przebywania poza wskazanym na zwolnieniu miejscem bardzo krytycznie.
Niełatwo też znaleźć chorobę, która mogłaby uzasadnić wyprawę posiadacza L4 na koncert albo na Przystanek Woodstock.
Lekarz wystawiający L4 ma obowiązek wskazać, gdzie chory powinien się leczyć. I wcale nie musi to być jego miejsce zamieszkania. Można chorować u rodziny albo w jakimś uzdrowisku, ale ważne jest żeby naprawdę przebyć we wskazanym na zwolnieniu miejscu. Niestety, nie odnotowano dotychczas przypadków wpisywania na zwolnieniach, że rekonwalescencję można odbywać na koncercie lub festiwalu.
Z danych ZUS wynika, że w 2015 r. jego urzędnicy przeprowadzili 165 tys. kontroli osób korzystających z L4, podczas kiedy na zwolnieniach lekarskich przebywało w tym czasie 4 mln. osób. Postępowania wyjaśniające sprawiły, że kilka procent osób posiadających L4 zostało pozbawione prawa do zasiłku chorobowego.
ZUS zapewnia, że inspektorzy nie kontrolują dokładnie wszystkich chorych, a koncentrują się na wybranych przypadkach, które budzą ich wątpliwości. Badają np. zwolnienia, z których korzystają osoby już wcześniej przyłapane na niezgodnym z zaleceniami lekarza wykorzystywaniu zwolnienia, albo takie, które dostarczają do ZUS dużo krótkich zwolnień na różne choroby od kilku lekarzy. Inspektorzy interesują się również osobami, które dostarczają do ZUS papierowe druki, bo od początku tego roku powinny one być dostarczane drogą elektroniczną.
Taką kontrolę sposobu spędzana zwolnienia lekarskiego może przeprowadzić również pracodawca, pod warunkiem jednak, że to on płaci zasiłek choremu. W takiej sytuacji ZUS może tylko pomóc zbadać sprawę.
ZUS nie jest jedyną instytucją, która sprawdza naszą aktywność w Internecie. Także sam Facebook śledzi, co robią wszyscy użytkownicy Internetu, również osoby, które nie posiadają własnego konta. A tłumaczy się tym, że chce lepiej dopasować do potrzeb użytkowników wyświetlane tam reklamy.
Kontrole ZUS na podstawie efektów badania naszej aktywności w Internecie po raz kolejny przywołuje problem prywatności w sieci. Można wprawdzie korzystać z przydatnych funkcji, np. szyfrowania przesyłania danych w Operzeczy, a nawet zabezpieczyć całą swoją komunikację przy pomocy niezwykle bezpiecznego smartfona Solarin, który kosztuje, bagatela, 14 tys. dolarów. Ale nawet to na nic się nie zda, jeżeli będziemy publikowali zdjęcia z naszego prywatnego życia.
Na razie Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie liczy na to, że chorzy będą zapraszali go do grona swoich znajomych, tak, jak to zrobiła administracja pewnego amerykańskiego osiedla. Dała swoim mieszkańcom do wyboru, albo staną się znajomymi na Facebooku w ciągu 5 dni, albo zostaną oskarżeni o złamanie umowy najmu.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj